Dni mijały wolno. Za wolno Irelia miała wrażenie, że miesiąc w obozie Demacji był wiekiem. Kto by pomyślał, że właśnie wtedy kiedy jej kraj jest atakowany, ona siedzi bezczynnie daleko od domu. Za daleko żeby komuś pomóc. Za blisko, żeby się nie bać. Właśnie wtedy nauczyła się ważnej rzeczy: cierpliwości. Chociaż miała dalej wątpliwości co do zabójstwa, była pewna tego że kiedyś na pewno to zrobi. Będzie musiała to zrobić. Przecież wszyscy nie będą żyć wiecznie, a może jej rodzina zginie przez bitwę z Noxiańczykami. Jej oparciem w dużym stopniu były Karma i Lux, która mimo swojego wybuchowego charakteru okazała się osobą która rozumie lepiej niż się zdaje. Irelia przymknęła oczy. Wyobraziła sobie Katarinę z sztyletem wycelowanym w jej matkę. Ta wizja ją przerażała. Jedynymi osobami, które mogły ją uratować ona i Zelos. Ale byli gdzieś w środku lasu.
-Wszystko w porządku- zapytała Karma przyglądając się przyjaciółce- Irelia!
-Tak- powiedziała niezbyt przekonywującym tonem
-Irelia co tam chodzi po twojej główce?
-Karmo, przecież mówię że nic
-Ja widzę więcej niż ci się wydaje
-Nie wiesz jak to jest...- mruknęła Irelia cicho
-Jak to jest kiedy wróg napadnie na miasto w którym mieszka ktoś bliski? Ja też mam rodzinę! Przecież w każdej chwili ktoś może najechać na mój kraj i moi rodzice mogą zginąć.
Irelia spuściła wzrok
-Posłuchaj jeśli masz wątpliwości co do tej decyzji możesz wrócić do domu, ale wtedy zawiedziesz wiele osób a przede wszystkim siebie
-Ja nie jestem maszyną do zabijania!- krzyknęła Irelia
-Ja nie jestem maszyną do zabijania!- echo odbijało się od ścian lasu
"-A kto by chciał nią być"- przemknęło przez głowę pewnej blondynki, która mimowolnie zarwała się z miejsca i wyszła z namiotu.
-Dokąd idziesz?- zapytał Garen, który czyścił swoje ostrze przed namiotem
-Od kiedy cię to obchodzi?- zapytała ze zdziwieniem
-Od kiedy Katarina prawie cię nie zabiła
-Martwisz się?
-Skąd że tylko twoja matka zmarła zostawiając cię pod opieką Jarvana
-Mam 16 lat! Nie jestem małym dzieckiem!
-W to nie wątpię
-Idę do Irelii
-Irelia zrozum, każdy zostawił coś za sobą- powiedziała Karma
-A ja niby mam zostawić rodzinę?- zapytała zirytowana Irelia
-Nie jesteś jedyna!
-A niby kto tak zrobił
-Ja
W tej chwil do namiotu weszła Lux
-Co się dzieje?- zapytała zaciekawiona blondynka
-Lepiej nie pytaj- powiedziała Karma
- Szczerze mówiąc słyszałam
-Więc jak sama słyszałaś- powiedziała Irelia- Wracam do domu
-Chcesz zginąć?- zapytała Lux obserwując uważnie Irelię
-A niby dlaczego od razu zginąć ominę obóz Noxii i wejdę do Ionii
-Tu nie chodzi o obóz Noxii w lesie jest wiele niebezpieczeństw które nie odważą się zaatakować grupy osób
-Niby jakie?
-Między innymi Ahri, idziesz przez las ona zbawia cię urokiem, powala i wysysa esencje życiową
-A zrobiła tak kiedyś?
-Napadała na miasta i obozy i zabijała teraz zakazano jej napadać na wioski, ale nie zabroniono jej wysysać esencji
-I co z tego wynika
-Po prostu cię zabije
-Ja się boję...
-A kto się nie boi?- zapytała Karma- Irelio to nie jest zwykłe "boję" to już jest histeria.
ooo... bardzo to interesujace
OdpowiedzUsuń